Cyklady są jak dobra przekąska, wciągają na maxa! Gdy w tamtym roku postanowiłam dość rezolutnie udać się do krainy białych domków, krystalicznie czystego morza i pustynnych szczytów nie wiedziałam za bardzo w co się pakuję, że stanie się to podróżniczym wciagaczem i zaginaczem czasoprzestrzeni. Do tej pory zwiedziłam Santorini, Naxos, Paros, Milos, Ios, Folegandros, Poliegos, Kimolos i Antiparos. Zapraszam Was tego w jaki sposób organizuje sobie wyjazdy i czas na poszczególnych wyspach, bo wyłonił się z tego już jakiś wzorzec i może przyda się wam coś z mojego doświadczenia.
Cykladowy zawrót głowy, czyli gdzie jechać?
Pierwszą wyspą którą odwiedziłam było słynne Santorini, które wiem że ma swoich fanów i fanatyków wręcz ale mnie nie uwiodło. Dzikie tłumy, wszechobecna drożyzna i arogancja ludzi mnie powaliła. Na Santorini nie doświadczyłam niczego z Greckiej gościnności, widoki, owszem piękne, ale dla osób o mocnych nerwach jest przeprawa przez główne deptaki miasteczek Oia i Fira aby do nich dotrzeć.
Poza Santorini (i Mykonos), w zasadzie obojętne na którą z ponad 300 wysp się udacie, będzie pięknie! Cyklady słyną z rajskich plaż (serio!), setek kilometrów szlaków wędrownych (bardzo widowiskowych, nie tak bardzo wymagających), życzliwych ludzi, pysznego jedzenia no i tej niepowtarzalnej architektury skąpanej w bieli! W czasie jednej podróży polecam wybrać 2-3 wyspy obok siebie aby zminimalizować czas płynięcia promem oraz koszt, ja korzystam z lokalnych promów jak Zante, czy Blue Star Ferries, nie pływają one codziennie jak turystyczny Seajet, ale są nawet do 10 razy od niego tańsze (70 euro Seajest vs 6,50 Blue Star)
Boarding do śpiulkolotu zakończony sukcesem..
Nie będzie tutaj polecajek hotelowych z nazwami, znajdziecie szeroki wybór opcji w różnych przedziałach cenowych na portalach rezerwacyjnych. Ja zawsze wybieram tzw „domki cykladowe” – to przeważnie studia w hotelach butikowych urządzone w bardzo minimalistycznym, charakterystycznym dla wysp designie, prowadzone przez mieszkańców wysp, więc w pakiecie dostaniecie garść informacji co zwiedzić, gdzie pójść na obiad i która plaża najładniejsza. Nie ma tu wielkich molochów hotelowych z aquaparkami i głośną muzyką, jest za to prawdziwa grecka gościnność. Niektóre z wysp, zwłaszcza tych mniejszych (np Folegandros, Sifnos) oferują zakwaterowanie w domkach cykladowych bez prądu, są one niesamowicie malowniczo położone na uboczu, przy pięknej plaży, posiadają na wyposażeniu wszystko… oprócz elektryczności. To jak, gotowi na wylogowanie się ze świata online?
Zabudowania dla turystów są rozsiane po całej wyspie, znajdziecie takie na odludziu pośród niczego , w centrum Chory (główne miasteczko wyspy) czy przy porcie. Ja wybieram te ostatnią opcję, bo jest to dla mnie jako podróżniczki solo, najwygodniejsze. Po przypłynięciu promem nie muszę nigdzie jechać dalej, zakwaterowanie, szybki prysznic i już można się cieszyć wyspą. To z portu przeważnie odjeżdża komunikacja miejska po wyspie, łącząca poszczególne miejscowości oraz, a może przede wszystkim, to z portu wypływają wycieczki dookoła wysp, które są moją ulubioną formą zwiedzania.
Pieszo, zbiorkomem czy...?
Katamaranem.. w piękny rejs? Przeważnie rejs dookoła wyspy to mój sposób na zobaczenie które plaże są dla mnie najładniejsze, uzyskania od przewodnika informacji o wyspie, m.in jakie są zabytki (a są! na Cykladach znajdują się wykopaliska archeologiczne z czasów minojskich, marmurowa świątynia Ateny z Naxos, to na Milos została znaleziona słynna Wenus z Milo(s) ), z czego dana wyspa słynie (np Sifnos z ceramiki!) etc. Te wszystkie informacje pozwalają mi na ustalenie planu pobytu i w zależności od potrzeb na ewentualne wynajęcie samochodu. Nie jest to konieczne, bo większość wysp ma świetnie rozwinięty transport publiczny który łączy główne atrakcje wyspy z portem. Autobusy w sezonie kursują wystarczająco często, są tanie i punktualne.
Obowiązkowym punktem do zobaczenia na danej wyspie jest jej główna miejscowość (przeważnie jest to Chora, czasem Appollonia lub Plaka z najstarszą dzielnicą tzw Kastro) z białą zabudową z kościołami o niebieskich kopułach, urokliwymi uliczkami, placami miejskimi z kolorowymi krzesłami i tavern porośniętych różowymi kwiatami. To te miasteczka są „wizytówka” Grecji, to tam zrobimy sobie zdjęcia których znajomi będą nam zazdrościć i te widoki będą nam stawać przed oczami w listopadowe długie wieczory.
Dla tych co nie mogą usiedzieć w miejscu, Cyklady oferują setki kilometrów szlaków wędrownych z obłędnymi widokami na morze Egejskie i majaczące w oddali wyspy. Szlaki są na różnych poziomach zaawansowania, większość z nich prowadzi przez białe kościółki na wzgórzach do ukrytych plaż. W lokalnym biurze turystycznym dostaniemy mapę wyspy z zaznaczonymi na niej trasami wędrownymi z czasem przejścia, również przy drodze znajdują się oznaczenia wraz z czasami przejścia.
Na plaży... na plaży fajnie jest 😉
Nie oszukujmy się, zwiedzanie jest spoko, włóczenie się po szlakach i szlajanie po tawernach też…. ale najważniejsze i tak są plaże! A te Cykladzkie są po prostu unikatowe! Znajdziesz i żwirowe z wodą tak niebieską że ciężko uwierzyć, i takie ze zlocistym piaskiem i morzem w odcieniach turkusu, klifowe i całkiem zwyczajne, ukryte i publiczne… wszystkie są zachwycające!